~rob.blog~

Potrzeba (pułapka?) bycia docenionym

(Mon Mar 5 21:27:45 2012, Robert Piątek)

Dzisiejsza Ewangelia (Mt 23, 1-12):

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowy «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Wy zaś nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo tylko jeden jest wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony».

Jezus bardzo ostro ocenia w Słowie na dziś ówczesnych liderów religijnych i politycznych. Czy słusznie? Czy ma prawo tak uogólniać? Z pewnością znaleźliby się jacyś faryzeusze i uczeni w piśmie, którzy praktykowali to czego nauczali – z ich punktu widzenia osąd Jezusa jest niesprawiedliwy. Lecz to Słowo nie jest dziś kierowane do nich, a do nas, do mnie, do ciebie, do Kościoła. Czy naprawdę różnimy się od Jezusowi współczesnych, którzy zaangażowali się w swoją społeczność, zdobyli kompetencje i korzystając z nich pragnęli zostać docenieni? Pragnęli tego tak bardzo, że zaczęli rywalizować między sobą o uznanie przejawiające się w w tym czasie praktykowanych i akceptowanych formach. Dziś pewnie polegałoby to na zabieganiu o obecność w mediach, zabieganiu o zwiększanie frekwencji na nabożeństwach (w przypadku świeckich – na konferencjach, kursach, szkoleniach itd.), powiększaniu liczby znajomych na portalach społecznościowych, pozyskiwaniu kolejnych czytelników bloga, czy zakładaniu następnych filii swojej wspólnoty. Codzienność, w której nikt z nas nie widzi niczego złego. Chcemy być uznani, doceniani, dowartościowani, kochani… Ale Jezus mówi, że zaszczyty nie powinny nas pociągać, że nie powinniśmy rywalizować między sobą, ale widzieć siebie w odniesieniu do naszego Mistrza i Nauczyciela, do Mesjasza-Wybawiciela, do Boga Stwórcy i Ojca. Przecież jesteśmy kochani – od zawsze, od samego zamysłu Bożego o naszym powstaniu. Przecież Bóg codziennie przypomina nam jak jesteśmy wartościowi – stał się dla nas człowiekiem, wyjawił Swoje zamiary i przelał Swoją Krew aby nas wykupić od nieuchronnego potępienia. Nie mamy się zajmować rywalizacją i budowaniem swojego królestwa, ale wsłuchiwaniem się w Niego i budowaniem Jego królestwa. Jeśli błądzimy, On poucza nas pokazując jak być sługą, jak umywać nogi – ale przecież to tak nieatrakcyjne zajęcie. On obiecuje jednak, że tylko w ten sposób odnajdziemy to szczęście, którego tak naprawdę pragniemy (i próbujemy posiąść swoimi sposobami).

Panie spraw abym praktykował to, w co wierzę, co staram się przekazywać innym – moim dzieciom, żonie, rodzicom, rodzeństwu, przyjaciołom i znajomym, współpracownikom, braciom i siostrom z Kościoła, wspólnoty, napotkanym ludziom… Chcę być autentyczny, chcę być Twoim uczniem, a nie żadnym ekspertem, sędzią, liderem, elitą itp. Niech moja służba pozostanie służbą, a nie drogą do rosnącego samozadowolenia. Może wtedy moje grzechy, które są jak szkarłat, jak śnieg wybieleją? Nie pozwól mi, nie dopuść, abym się zaciął w oporze…


Niniejszy artykuł powstał na potrzeby nieistniejącego już bloga biblijnego «Spotkania ze Słowem» wspólnoty Emaus z Rybnika