~rob.blog~

Opowieść o cwanym prezesie

(Fri Nov 5 17:27:15 2010, Robert Piątek)

Pewien człowiek posiadał 100% udziałów w dobrze prosperującej spółce. Któregoś dnia doniesiono mu, że prezes spółki podejmując lekkomyślne decyzje działa na szkodę spółki. Nie czekając ani chwili właściciel wezwał go do siebie i zażądał zwołania Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy z głównym punktem obrad – głosowaniem nad odwołaniem Prezesa Zarządu.
Prezes zdając sobie sprawę, że za 2 tygodnie straci swoją posadę zaczął intensywnie myśleć nad swoją przyszłością: „Co teraz zrobię? Jest kryzys i ciężko dostać jakąkolwiek pracę. Przecież nie wyjadę za granicę do pracy na budowie bo ani zdrowia do tego nie mam ani języków obcych nie znam… Jak by tu zaskarbić sobie życzliwość ludzi, żeby mi pomogli jak stracę robotę? Wiem co zrobię!”
Sprawdził listę należności spółki i umówił spotkania z dłużnikami. „Widzę, że zalegasz sporą sumkę z płatnością za towar. Mam propozycję – powiedzmy, że wystawisz mi fakturę na połowę tej kwoty za jakąś usługę i dzięki temu zostanie ci tylko połowa do spłacenia”. Innemu zaproponował podobne umorzenie jego zobowiązania o 20%. Dowiedział się o tym właściciel spółki i… pochwalił spryt i przedsiębiorczość prezesa mówiąc: „ty to zawsze umiesz spaść na cztery łapy, nie dasz sobie w życiu krzywdy zrobić”.
Często tak bywa, że ludzie nastawieni na zdobywanie dóbr tego świata są o wiele bardziej skoncentrowani i konsekwentni w realizacji swego celu niż ci, którzy swe skarby upatrują w Bogu.

To taka współczesna parafraza perykopy z dzisiejszej ewangelii (Łk 16,1-8), perykopy dość trudnej, bo opisana sytuacja malwersacji finansowych połączona z pochwałą sprytu rządcy może budzić u słuchaczy Słowa Bożego mieszane uczucia. Zauważmy, że ewangelista nie chwali nieuczciwości, ale wykorzystuje ten obraz by pochwalić zapobiegliwość, zaradność, praktycyzm i spryt człowieka, który znalazł się w trudnej, kryzysowej sytuacji życiowej (nie jest przy tym istotne czy kryzys ten jest zawiniony przez niego osobiście, czy po prostu stał się ofiarą niesprzyjających/niesprawiedliwych ocen i okoliczności). Po lekturze mogą zrodzić się w nas następujące pytania:

  1. Jak ja radzę sobie z moimi kryzysami i trudnościami? Czy poddaję się zniechęceniu, depresji, obwinianiu Boga i całego świata, czy też wykorzystuję swój rozum, zdolności, czas i środki by wybrnąć z problemu, koncentrując się na jego rozwiązaniu?
  2. Co jest tym „moim wynagrodzeniem”, którego utrata byłaby dla mnie tak bolesna, jak utrata posady i środków na utrzymanie przez rządcę z przypowieści? Innymi słowy – komu służę i czy nie jestem bałwochwalcą?
  3. Co musi się stać, by zmusić mnie do działania na rzecz obrony tych wartości, którym chcę służyć? Czy potrafię zaangażować się praktycznie (być może coś poświęcać?), by osiągać moje duchowe cele, czy też czuję się kompletnie bezradny w tej dziedzinie?

Niniejszy artykuł powstał na potrzeby nieistniejącego już bloga biblijnego «Spotkania ze Słowem» wspólnoty Emaus z Rybnika